Jurorzy 20. Sam na scenie


KATARZYNA FLADER-RZESZOWSKA

O monodramie:
„Mówiąc o jednoosobowej wypowiedzi aktorskiej, zamiast terminu monodram wolę zdecydowanie używać określenia teatr jednego aktora, choć z jego definicją będzie pewnie więcej problemów niż z monodramem. Wybitny teatrolog Patrice Pavis w swoim Słowniku Terminów Teatralnych podał, że teatr jednego aktora to „forma teatru, w której przedstawienia (zwykle krótsze od normalnego spektaklu) oparte są na występie jednego aktor odgrywającego role jednej lub kilku postaci. Nazwa jest używana dla podkreślenia inscenizacyjnego charakteru przedstawień, reżyserowanych bądź samodzielnie przez występującego aktora, bądź przez reżysera. To właśnie różni t.j.a. od innego rodzaju występów aktorskich (…), takich jak recital, jednoosobowy skecz itp.” Trochę zaskakuje tak operacyjne potraktowanie tego zjawiska. Jeden aktor gra niezbyt długie przedstawienie, które zostało wyreżyserowane? Czuję niedosyt. Pozwolę więc sobie nie trzymać się ścisłych prawideł definicji i przedstawić moje, może emocjonalne, spojrzenie, ale wynikające z uważnej obserwacji. To, co napiszę, odnosi się oczywiście do większości, a nie wszystkich widzianych przeze mnie spektakli.
Teatr jednoosobowy jest formą, która wyczuwa puls współczesności, widzi i pokazuje palące problemy społeczne, która wymaga pełnego zaangażowania wykonawcy, jego utożsamiania się z bohaterem i z problemem. Trzeba poczuć w sobie potrzebę spotkania z drugim człowiekiem, stworzyć relacje z widzem – stanąć przed nim z niepewnością, pytaniami, wątpliwościami, niedoskonałym ciałem i znaleźć odwagę do rozmowy. Nie ma tu możliwości dialogowania z partnerami, nie ma chwili na wytchnienie w kulisach. Aktor teatru jednoosobowego ma wsparcie tylko w publiczności, w jej energii, emocjach i skupieniu. Teatr ten jest często skromny w formie, jednak w wyborze repertuarowym – bogaty, ograniczony jedynie wyobraźnią twórcy. Tutaj wystawia się prozę, poezję, listy, reportaże, dzienniki, własne scenariusze, a czasem, ale to najrzadziej – teksty napisane specjalnie dla teatru jednego aktora.
Samotny aktor – tułacz, wędrowca – podróżuje ze swoim teatrem w poszukiwaniu widza, by wyznać mu, co go porusza.” 


Biogram:
Prof. uczelni dr hab. Katarzyna Flader-Rzeszowska – teatrolożka, wykładowczyni na kierunku Dziennikarstwo i Komunikacja Społeczna Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, profesorka w Katedrze Komunikacji Kulturowej i Artystycznej UKSW. Zastępczyni redaktora naczelnego miesięcznika „Teatr”. Jurorka konkurów recytatorskich i festiwali teatrów jednego aktora. Autorka m. in. książek Wypowiedzieć człowieka. Poezjoteatr Tadeusza Malaka (Wrocław 2016), Teatr przeciwko śmierci. Kryptoteologia Tadeusza Kantora (Warszawa 2015), Wędrowanie… Jednoosobowy teatr Wiesława Komasy (Wrocław 2014), Promieniowanie rapsodyzmu. W kręgu myśli i praktyki teatralnej Mieczysława Kotlarczyka (Warszawa 2008). Wielokrotna laureatka konkursów recytatorskich i festiwali teatrów jednego aktora. Mama Zosi i Jasia. Miłośniczka psów.



JOLANTA KRAWCZYKIEWICZ

O monodramie:
"Monodram w przeciwieństwie do stand up'u to najtrudniejsza forma wypowiedzi artystycznej. Ultrawymagająca w stosunku do odbiorcy."


Biogram:
Jolanta Krawczykiewicz, związana ze słupską kulturą od 1981 r. Od 2011 dyrektorka Słupskiego Ośrodka Kultury. Pomysłodawczyni i komisarz Słupskiego Festiwalu Monodramów "Sam na scenie" (2004 -2007), Finału Turnieju Teatrów Jednego Aktora Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego "Sam na scenie" (2008 - 2011), Ogólnopolskiego Konkursu Interpretacji Dzieł Stanisława Ignacego Witkiewicza "Witkacy pod strzechy" (edycje od 1998 do 2010). Prezeska Oddziału Okręgowego Towarzystwa Kultury Teatralnej w latach 2004–2011, sekretarz Zarządu Głównego TKT – w latach 2007 – 2013. Laureatka OKR w 2013 roku. Ambasadorka wielokulturowości.



TOMASZ MIŁKOWSKI

O monodramie:
„Monodram to jedno krótkie, mocne słowo – używam tego terminu, aby określić ogół form wykorzystywanych w teatrze jednego aktora. Uznałem, że to nie tylko poręczna nazwa, bo krótka, ale także nacechowana znaczeniowo: informuje jednocześnie, że mamy do czynienia z solowym działaniem aktorskim („mono”), nacechowanym i zbudowanym dramaturgicznie (cząstka „dram”). Nie idzie więc
o sytuację, w której aktor pozostaje sam na scenie, ale jego obecność nie wiąże się ze strukturą dramatyczną – tak więc nie wchodzą w rachubę: koncert, recital, popis akrobatyczny czy monolog złożony z serii dowcipów. W takim ujęciu monodram to niemal synonim teatru jednego aktora.”


Biogram:
Tomasz Miłkowski dziennikarz, krytyk teatralny i literacki, redaktor czasopism, doktor nauk humanistycznych, autor i redaktor kilkudziesięciu książek o tetarze i literaturze, m.in. Szkolnego słownika teatralnego (2000), monografii Teatr Siemion (2009), Teatr Norwida (2013), Zakochany pielgrzym. Samogry Bogusława Kierca (2014),166 monodramów (2016). Wiceprezes honorowy Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Teatralnych (AICT/IACT) i przewodniczący jego polskiej sekcji (od roku 2000).



JAN ZDZIARSKI

O monodramie:
„Czy nazwanie teatru jednego aktora teatrem ubogim jest zasadne… Myślę, że tak. Ale nie należy tego kojarzyć wyłącznie z biedą, choć i o nią czasami chodzi.
Odejdźmy jednak od bogactwa materialnego skupiając się na tym co najistotniejsze w określeniu teatru jednego aktora – teatrem ubogim. Ubogi, bo pozbawiony całej machiny, która towarzyszy większości przedsięwzięć teatralnych: wielkiej sceny, zaplecza technicznego, tego wszystkiego, co na grzbiecie aktora się znajduje, to znaczy kostiumu, rekwizytów. Ubóstwo wynika z istoty gatunku – żeby powstał wybitny spektakl nie jest potrzebny ten cały sztafaż. Niepotrzebna specjalna przestrzeń, bo monodram może rozgrywać się w pokoju, mieszkaniu, piwnicy, na strychu, w teatralnym foyer czy na ulicy.
Ubogi jest także dlatego, że często bardzo mocno dotyka naszych codziennych problemów, naszego życia powszedniego czasem szarego i nieefektownego. Nie porusza wielkich problemów egzystencjalnych, nie ma też takich wybuchów namiętności, ot po prostu mówi o codzienności – naszej – aktora i każdego widza. Co nie znaczy, ze nie ma w nim ludzkich dramatów i uczuć. Są, ale mają bardzo osobisty charakter..
Tu dochodzimy do momentu, a którym pojawia się pewna sprzeczność. To bowiem, co świadczy o ubóstwie teatru jednego aktora, staje się jego największym skarbem. Jest nim stojący wobec nas, odarty ze wszystkiego, aktor. Człowiek, którego bogactwo wewnętrzne stanowi największą wartość, który chce z nami rozmawiać, chce przekazać coś najbardziej dla niego istotnego. Nawet gdy mówi cudzymi słowami, to te słowa, w tym momencie są jego słowami jego emocjami.
Teatr ubogi, bogaty swoją mądrością.”


Biogram:
Jan Zdziarski, wiceprezes Zarządu Głównego Towarzystwa Kultury Teatralnej w Warszawie, instruktor teatralny, specjalista kultury mowy. Przez wiele lat związany z Wydziałem Wiedzy o Teatrze na Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie.